poniedziałek, 27 czerwca 2016

14 specjalnych muszek w akcji :)

Tym razem na specjalne zamówienie powstało 14 kakardko - muszek w wersji "mini". Ilość kolorów dobiła do 14 :) Może niedługo zostanę maniaczką kolorów - kto wie? Świat się zmienia i chyba ja też się zmieniam :) Ale szarości, białego i niebieskiego na pewno nie porzucam :)

Frajda z robienia była ogromna - a kto się zastanawia do czego aż tyle muszek - zapraszam do śledzenia mojej ulubionej fotografki - u niej w końcu wszystko się wyjaśni :) Becia - zamówienia dla Ciebie to sama przyjemność w robieniu :)


 




A wzoru nie znalazłam, więc sama wymyśliłam - więc w skrócie napiszę - może ktoś z Was będzie chciał spróbować :)

Baza kokardki:
Rząd 1) 32 oczka łańcuszka - ostatnie oczko łączymy z pierwszym oczkiem ścisłym - tak żeby powstało koło
Rząd 2-6) robimy dwa oczka łańcuszka i w każde oczko łańcuszka z poprzedniego rzędu wykonujemy półsłupek nawijany; rząd szósty zakańczamy oczkiem ścisłym

Przewężenie na środku i wiązanie:
Robimy w sumie 75 oczek łańcuszka - znajdujemy środek łańcuszka i tam robimy 6 rzędów w górę półsłupków nawijanych (czyli dwa oczka łańcuszka i dwa półsłupki nawijane w każdym rzędzie) - na koniec łączymy i przewiązujemy przez naszą kokardkę - i tak oto i ona :)


Ania

wtorek, 21 czerwca 2016

13 opasek do zadań specjalnych

Od dawna nurtowało mnie pytanie czy mogę stworzyć coś niesłychanie kolorowego - bo już nie raz mi się wydawało, że teraz to będą wszystkie kolory, a potem jakoś tak wychodziło jak zwykle - dużo szarości, bieli i niebieskiego...

I moja przygoda z kolorami nabrała "koloru", kiedy pewna znana i lubiana - na pewno przeze mnie pani fotograf powiedziała, że potrzebuje takich właśnie kolorowych kwiatuszko-opasek do pewnego projektu fotograficznego. Szczegółów nie mogę zdradzić, ale zapraszam do śledzenia jej facebook'owej strony :) Na pewno w końcu tam zagości...

A ja wybrałam wzór (znajdziecie go tutaj) i zabrałam się do dziergania kwiatuszków. A więc oto i one - moje kolorowe opaski do zadań specjalnych :) Uważam, że najładniej wygląda ich cała trzynastka!







Ania

wtorek, 14 czerwca 2016

5 powodów dla których jestem dumna z uszycia sukienki do karmienia

Czemu ten post ma zupełnie inny tytuł? Może się starzeję (na pewno), a może po prostu tym razem było zupełnie inaczej, bo i moje szycie było trochę inne niż zwykle. 
Potrzeba sukienki zrodziła się z potrzeby sukienki do karmienia na wesele. Bo jak tu iść w zwykłej sukience i za każdym razem zdejmować ją (chyba w toalecie - nie miałam innego patentu). Kupować sukienki do karmienia nie chciałam, przede wszystkim z dwóch powodów, bo są drogie i bo są również ciążowe - co oznacza, że z przodu wisi taki ładny worek na brzuch - może moja figura pozostawia wiele do życzenia, ale nie przypomina już 9 miesiąca ciąży... :) A sukienki rozpinane akurat nie są zbyt modne, co oznacza, że trudno taką kupić - przynajmniej mi się nie udało...
No więc na 4 dni przed weselem (no właśnie - na c z t e r y ! - co mi odbiło to do tej pory nie wiem), zabrałam się za szycie sukienki. Materiał już wcześniej miałam wybrany - szary i wstawki zielono-cytrynowe (dzięki Edytka za wycieczkę do sklepu z materiałami :)).

I teraz dlaczego tak bardzo jestem dumna z tego, że jednak uszyłam tą sukienkę:

1. sama zrobiłam wykrój

wykrój stworzyłam z wykroju mojej ulubionej sukienki - trochę ją wydłużyłam, poszerzyłam na dole, żeby była mniej dopasowana - i wykroiłam - ta część poszła w miarę bezboleśnie, chociaż przy szyciu okazało się, że ostaje w biuście i musiałam dodać zaszewki - co zrobiłam już w gotowej sukience i bardzo ładnie wyszło - to moje pierwsze zaszewki w życiu!

2. sama wymyśliłam patent do karmienia

więc jak to było z patentem do karmienia - miał być poziomy suwać pod biustem do osuwania, tak żeby w ogóle nie było widać suwaka - nawet uszyłam taką wersję, tylko okazało się, że niestety nie biust najbardziej rzucał się w oczy, ale sztywny suwak poniżej - to okazało się dopiero 2 dni przed weselem - więc musiałam zmienić pomysł zupełnie - ponieważ nie miałam już za dużo materiału (tak, żeby np. skroić przód z dwóch części i zrobić suwak po całości) wpadłam na pomysł, że sam karczek (chyba taka jest profesjonalna nazwa tej części od brzucha w górę z przodu) zmienię i zrobię tam suwak - od góry do brzucha - i tak zrobiłam, o dziwo tym razem wyszło i ładnie i praktycznie

3. nie zniechęciłam się mimo porażek

dwa dni przed weselem, kiedy okazało się, że prawie cały przód muszę szyć od nowa już powoli zaczęłam się poddawać, ale uznałam, że teraz albo nigdy i zaparłam się - kiedy dzień wcześniej udało mi się poprawić patent do karmienia i już i działał i wyglądał - zostało tylko wykończyć dekold i rękawy - myślałam, że pójdzie jak z płatka, a poszło jak po gruzie - w dzień wesela - rano wezwałam na pomoc MAMĘ - dzięki MAMO raz jeszcze - żeby pokazała mi patenty na ładne wykończenie dekoldu i ramion i udało się - po wielu bojach - skończyłam o 13, a o 15 trzeba było wychodzić na ślub i wesele - ale byłam dumna z siebie :)

4. od spodu wygląda równie dobrze jak z wierzchu

to już naprawdę ogromny powód do dumy - jeśli kiedykolwiek coś szyliście to wiecie, że często z wierzchu jest ładnie, a na lewej stronie nie wykończone, nie obrzucone, krzywo przyszyte itd. - a ja tym razem postawiłam na pełen "profesjonalizm" (ha, ha :)) i udało się!

5. ma wersję zarówno elegancką, jak i codzienną

to odkryłam już po weselu, kiedy chciałam ją założyć i okazało się, że wygląda równie dobrze z trampkami i sweterkiem - w wersji na granatowo, więc na pewno jeszcze nie raz się przyda 

Jeśli zastanawiacie się, czemu nie ma zdjęć z poszczególnych etapów - to dlatego, że już tyle razy mi się wydawało, że jej nie uszyje, że nie chciałam tego dokumentować. Tak więc oto ona :) Sukienka do karminia :)

 



 




Dumna z siebie Ania

wtorek, 7 czerwca 2016

W świecie szydełkowych podkładek

Które to już moje podkładki? Na pewno trzeci projekt, który pojawił się na blogu (poprzednie znajdziecie tutaj i tutaj). Jednak tym razem podkładki zostały zamówione na prezent - z okazji rocznicy ślubu - żeby nie było ciągle to samo, tym razem wzór podkładek był kwadratowy.

I bawełna moja jedna z ulubionych - Egipska, merceryzowana. Na koniec tylko ładne opakowanie - żeby pasowało na prezent i gotowe do podarowania - mam nadzieję, że przyszłym właścicielom prezent przypadnie do gustu :)
   
 

 

 Ania

poniedziałek, 30 maja 2016

Serduszkowa bluzka nova

Okazuje się, że inspirować można się czymś zupełnie nie w swoim stylu... Tak było i tym razem u mnie, bo jakie są dwa najmniej lubiane przeze mnie kolory; czerwony i różowy. A jaki wybrałam materiał? Serduszkowy - czewono-różowo-fioletowy. I mimo, że zupełnie nie mój, to ogromnie mi się spodobał :)


 Tak więc skoro tylko materiał urzekł mnie swoją kolorystyką, to postanowiłam zabrać się do szycia - wykroju nie robiłam specjalnie - wzięłam starą bluzkę - w stylu "oversize" i zabrałam się do szycia - i poszło szybko, przyjemnie i efekt jak dla mnie bardzo zadowalający. Górę materiału wykończyłam różową, bawełnianą lamówką.
 



I tak oto powstała ona... serduszkowa bluzka nova. I jakoś wyszła w efekcie taka bardzo "moja" - czuję się w niej bardzo "swojo" :)









Ania 

czwartek, 12 maja 2016

Koszyczek ze zpagetti :)

Jakiś czas temu pokochałam włóczkę bawełnianą tzw. zpagetti i kupiłam dwa motki - jasno i ciemno szary. Oczywiście kolorystyka jak najbardziej moja - szarości, czyli to co lubię bardzo. I tak motki leżały i czekały na kolejną okazję - i taka trafiła się ostatnio właśnie, kiedy zamówiłam bawełniane motki na poduszki do sypalni i okazało się, że brakuje mi dla nich koszyczka.

 




I wtedy oczywiście pomyślałam o moim zpagetti, które czekało na właściwy moment i raz, dwa  powstał taki oto koszyczek :) Marzy mi się pufa i dywanik ze zpagetti, więc kto wie...



A w koszyczku mieszkają włóczki na kolejny poduszkowy projekt :) 


Ania
 

piątek, 22 kwietnia 2016

Patchworkowa poduszka z "plastrów miodu"

Moje zamiłowanie do patchworku znacząco wzrosło po zrobieniu maty dla Maluszka. Mam do przygotowania cztery poduchy - pasujące do maty, tak, żeby można je było położyć na brzegu maty - mają służyć trochę do zabawy, trochę do ograniczania pola zabawy, a trochę do położenia przy balkonie, żeby nie wiało od okna. 


Cztery poduszki - każda ma być inna, ale wszystkie pasujące do całości. Jako pierwszą zdecydowałam się zrobić poduszkę patchworkową z tzw. "plastrów miodu" - albo po prostu sześcianów. To mój debiut w tej dziedzinie - ale po pierwszym podejściu jestem zachwycona - i już czekam na kolejne podejścia. 

Najpierw wycięłam kawałki materiału i sześciokątne szablony z papieru - łącznie było ich 45 i każdy kawałek materiału przyfastrygowałam do sześciokątnych szablonów z papieru. Potem ręcznie zszywałam po lewej stronie poszczególne plastry miodu - w jeden duży plaster - chwilę zajęło mi przemyślenie jak je połączyć, żeby stworzyć kształt poduchy - ale po kilku próbach udało się. 


Kiedy miałam już gotowy kształt trzeba było usunąć papierowe szablony i fastrygę. Na koniec zostało mi wszycie suwaka na dole poduszki - tylko w tym jednym momencie skorzystałam z maszyny do szycia. Muszę przyznać, że uszycie takiej poduchy był dużo łatwiejsze niż zrobienie maty pachworkowej - pytanie czy to kwestia wprawy, czy technika prostsza - tego nie wiem, ale jest we mnie ogromna chęć sprawdzania kolejnych technik patchworkowych :)



A poducha świetnie współgra z matą patchworkową. Już nie mogę się doczekać realizacji kolejnych patchworkowych projektów. A w kolejce jeszcze trzy kolejne poduchy pasujące do maty - tylko już raczej bez patchworku - lub z małymi elementami - żeby nie "przepatchworkować"  całego zestawu.

Ania
 

wtorek, 12 kwietnia 2016

Stolikowa serweta - kolejne podejście

Zainspirowana świąteczną serwetą robioną na prezent postanowiłam tym razem dla siebie zrobić kwadratową serwetę na stolik. 

 
Sam stolik ma już długą historię, towarzyszy nam od pierwszego naszego wynajmowanego mieszkania - gdzie stał w naszej malutkiej kuchni - teraz kuchnia się powiększyła, więc stracił na znaczeniu - ale zamiast go wyrzucać - to pomalowałam go na biało i obcięłam mu nogi robiąc z niego stolik do kawo-herbaty. I zdecydowane brakowało na niego jakiegoś ładnego przykrycia. 





Tak więc zabrałam się za dzierganie na szydełku - znalazłam wzór, który bardzo mi się spodobał i szydełko ruszyło do akcji. Wybrałam bawełniany kordonek w szarym kolorze, bo najlepiej pasował mi do naszego domu.

Tak wiec powstało 25 elementów połączonych ze sobą, bardzo ładnie pasujących na nasz stolik. A więc tym razem kolejna rzecz, która przynajmniej na razie pozostała w moim domu :) 

I jeszcze kilka zdjęć w trakcie realizacji.




Ania


środa, 30 marca 2016

HIstoria pierwszego patchworku - na pewno nie ostatniego :)

Patchwork - moje marzenie od dłuższego czasu - ciągle nie zrealizowane, bo za trudne, bo za długo, bo nie umiem... I trwało to trwało dość długo. Ale oczywiście potrzeba jest matką wynalazku - potrzebna była mata edukacyjna dla Maluszka 1m x 1m - bo taki mamy podkład na podłogę - jednocześnie będący częścią kojca (ale to na przyszłość). Chodziło więc o dokładne wymiary, a także żeby mata nie przesuwała się na podkładzie. Tak więc była potrzeba.



Jako inspiracja została mi resztka kocykowego materiału (kocyki do zobaczenia tutaj - wersja letnia i tutaj - wersja zimowa). Tak więc do niego dobierałam pozostałe materiały. Patchwork miał być z kwadratów - bo to najprostsza wersja - więc do wypróbowania na początek.

Tak więc trzeba było tylko wyciąć kwadraty - pozszywać je ze sobą, dodać obramówkę, w środku umieścić otulinę, z tyłu patchorka dresówkę, zszyć, obszyć lamówką i gotowe! Zmieściło się w jednym zdaniu, ale pracy co niemiara przy tym było. Niektóre etapy udało mi się uwiecznić.

A teraz po kolei:

1) wycinanie kwadratów - muszę przyznać, że mata do patchworków i okrągły nożyk bardzo się do tego przydały


 
2) łączenie elementów - zszywanie kwadratów w większe płaszczyzny




 3) wszycie czarnej obramówki dookoła


4) łączenie warstw - pozszywane kwadraty+ otulina + dresówka na spód



5) pikowanie po szwach na maszynie - robiłam pierwszy raz, wyszło całkiem dobrze moim zdaniem :)



6) wyrównanie elementów i dodanie lamówki, a z tyłu gumek na rogach do przytrzymywania maty na podkładzie





Już patrząc na ilość etapów przypominam sobie, że jednak nie poszło mi tak szybko, ale muszę powiedzieć, że z dumą patrzę na mój patchwork, a Maluszek go uwielbia, bo zarówno kolorowy, jak i różne faktury, więc na razie podoba mu się bardzo.


 



Ania