wtorek, 14 czerwca 2016

5 powodów dla których jestem dumna z uszycia sukienki do karmienia

Czemu ten post ma zupełnie inny tytuł? Może się starzeję (na pewno), a może po prostu tym razem było zupełnie inaczej, bo i moje szycie było trochę inne niż zwykle. 
Potrzeba sukienki zrodziła się z potrzeby sukienki do karmienia na wesele. Bo jak tu iść w zwykłej sukience i za każdym razem zdejmować ją (chyba w toalecie - nie miałam innego patentu). Kupować sukienki do karmienia nie chciałam, przede wszystkim z dwóch powodów, bo są drogie i bo są również ciążowe - co oznacza, że z przodu wisi taki ładny worek na brzuch - może moja figura pozostawia wiele do życzenia, ale nie przypomina już 9 miesiąca ciąży... :) A sukienki rozpinane akurat nie są zbyt modne, co oznacza, że trudno taką kupić - przynajmniej mi się nie udało...
No więc na 4 dni przed weselem (no właśnie - na c z t e r y ! - co mi odbiło to do tej pory nie wiem), zabrałam się za szycie sukienki. Materiał już wcześniej miałam wybrany - szary i wstawki zielono-cytrynowe (dzięki Edytka za wycieczkę do sklepu z materiałami :)).

I teraz dlaczego tak bardzo jestem dumna z tego, że jednak uszyłam tą sukienkę:

1. sama zrobiłam wykrój

wykrój stworzyłam z wykroju mojej ulubionej sukienki - trochę ją wydłużyłam, poszerzyłam na dole, żeby była mniej dopasowana - i wykroiłam - ta część poszła w miarę bezboleśnie, chociaż przy szyciu okazało się, że ostaje w biuście i musiałam dodać zaszewki - co zrobiłam już w gotowej sukience i bardzo ładnie wyszło - to moje pierwsze zaszewki w życiu!

2. sama wymyśliłam patent do karmienia

więc jak to było z patentem do karmienia - miał być poziomy suwać pod biustem do osuwania, tak żeby w ogóle nie było widać suwaka - nawet uszyłam taką wersję, tylko okazało się, że niestety nie biust najbardziej rzucał się w oczy, ale sztywny suwak poniżej - to okazało się dopiero 2 dni przed weselem - więc musiałam zmienić pomysł zupełnie - ponieważ nie miałam już za dużo materiału (tak, żeby np. skroić przód z dwóch części i zrobić suwak po całości) wpadłam na pomysł, że sam karczek (chyba taka jest profesjonalna nazwa tej części od brzucha w górę z przodu) zmienię i zrobię tam suwak - od góry do brzucha - i tak zrobiłam, o dziwo tym razem wyszło i ładnie i praktycznie

3. nie zniechęciłam się mimo porażek

dwa dni przed weselem, kiedy okazało się, że prawie cały przód muszę szyć od nowa już powoli zaczęłam się poddawać, ale uznałam, że teraz albo nigdy i zaparłam się - kiedy dzień wcześniej udało mi się poprawić patent do karmienia i już i działał i wyglądał - zostało tylko wykończyć dekold i rękawy - myślałam, że pójdzie jak z płatka, a poszło jak po gruzie - w dzień wesela - rano wezwałam na pomoc MAMĘ - dzięki MAMO raz jeszcze - żeby pokazała mi patenty na ładne wykończenie dekoldu i ramion i udało się - po wielu bojach - skończyłam o 13, a o 15 trzeba było wychodzić na ślub i wesele - ale byłam dumna z siebie :)

4. od spodu wygląda równie dobrze jak z wierzchu

to już naprawdę ogromny powód do dumy - jeśli kiedykolwiek coś szyliście to wiecie, że często z wierzchu jest ładnie, a na lewej stronie nie wykończone, nie obrzucone, krzywo przyszyte itd. - a ja tym razem postawiłam na pełen "profesjonalizm" (ha, ha :)) i udało się!

5. ma wersję zarówno elegancką, jak i codzienną

to odkryłam już po weselu, kiedy chciałam ją założyć i okazało się, że wygląda równie dobrze z trampkami i sweterkiem - w wersji na granatowo, więc na pewno jeszcze nie raz się przyda 

Jeśli zastanawiacie się, czemu nie ma zdjęć z poszczególnych etapów - to dlatego, że już tyle razy mi się wydawało, że jej nie uszyje, że nie chciałam tego dokumentować. Tak więc oto ona :) Sukienka do karminia :)

 



 




Dumna z siebie Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz